aaa4
Dołączył: 05 Paź 2016
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:54, 20 Lip 2017 Temat postu: yesys |
|
|
-Wiec wiedzieliscie, mateczko? - Jaroslawna odwrocila sie wreszcie, a jej twarz byla czerwona i opuchnieta od placzu. - Caly czas wiedzieliscie?
-O twoich powiastkach, dziewczyno? - Wiedzma ze znuzeniem przymknela powieki. - O wiedzmie z lasu, ktora cie porwala z zamku rodzicielow i pod okrutnym zakleciem trzyma? Czy moze o snie stuletnim i o tym, dlaczego wrzeciona w reke wziac nie smiesz? Wiedzialam. Ale nie wiem, co powiesz ksieciu, kiedy spyta, czyje dziecko nosisz.
Miala ochote zapytac jeszcze o cos, ale mlynarzowna odwrocila sie do okna. Jej dlonie spoczywaly nieruchomo na faldach sukni, a oczy byly znow suche, i Babunia zrozumiala, ze dworki z fraucymeru nie zdolaja jej naklonic, aby wstala z krzesla, na ktorego oparciu dziwna snycerska sztuka wyrzezbiony pelikan rozrywal sobie piers. Moze i dobrze, pomyslala. Niechze tam siedzi w tej sukni purpurowej, zlota nicia naszywanej i z wlosami, co splywaja do ziemi jak zlota przedza, i niechze ja ksiaze zobaczy, kiedy bedzie jechal po moscie, te swoja zakleta ksiezniczke, ktora zagubila sie we wlasnym czarze.
-To nie potrwa juz dlugo - powiedziala Jaroslawna, niemal niedoslyszalnie.
I bylo cos takiego w jej glosie, ze Babunia przelekla sie, pierwszy raz tej nocy.
-Co ty wygadujesz, dziewczyno?
-Ale wy zaopiekujecie sie moim dzieckiem - mowila z namyslem mlynarzowna, bardziej do siebie niz do Babuni Jagodki. - Tak samo jak zaopiekowaliscie sie mna. Wiec moze kiedys, moze kiedys czar prysnie... Ale nie dzisiaj...
-Jest zmeczona. - Dworka delikatnie dotknela ramienia Babuni. - Dzien caly przy oknie siedzi, nic do ust nie wziela. Jutro z nia pomowicie.
-Jutro - powtorzyla bezmyslnie wiedzma.
Pozwolila sie poprowadzic przez komnate o scianach zawieszonych gobelinami, na ktorych gromada mysliwych scigala biala lanie. Wyszla na kruzganek. Paziowie budzili sie wlasnie, przecierajac zaspane oczy, choc na dziedzincu bylo wciaz cicho. Jednak kominy kuchni dymily rzesko, na tylnych podworcach uwijaly sie dziewki, a od stajni slyszala pokrzykiwania pacholkow. Cos odmienilo sie w zamku, czula to bardzo wyraznie, zanim jeszcze grupa wartownikow minela ja u podnoza wiezy, radosnie podspiewujac sprosna piosenke. Ksiaze mial wrocic, a wiesc o dziecku przed zmierzchem rozejdzie sie po podworcach i zamkowych salach. I jesli nawet pozniej zacznie kto nad kolyska wspominac poufalosc ksieznej pani z minstrelem, Babunia Jagodka nie watpila ni chwili, ze ksiaze wnet znajdzie sposob, by oszczercow po cichutku umorzyc.
Nie potrafila tylko nazwac, czego jej wlasciwie bylo zal.
Postala jeszcze chwile, popatrzyla na zebate blanki wiezy, gdzie mieszkala przez ostatnie miesiace, na okno ksiazecego alkierza, w ktorym widziala szczupla, nieruchoma sylwetke Jaroslawny, na [link widoczny dla zalogowanych]
beczke wreszcie z resztka gnojowki, porzucona bezladnie przy stajniach. A potem szybkim krokiem ruszyla przez dziedziniec, unoszac dol pysznej karmazynowej sukni, by nie poplamila sie blotem i nieczystosciami. Zatrzymala sie przed warzywnikiem i wylamala jeden z kijow, podpierajacych pleciony chrusciany plotek. Nie byla to wprawdzie jej ulubiona sztacheta, ale wlasciwie nie mialo to zadnego znaczenia, bo nie zamierzala czekac ani chwili dluzej. Ani jednej parszywej chwili.
Podciagnela wysoko suknie i usiadla okrakiem na kiju. Dwoch pastuchow, ktorzy przerzucali gnoj na pryzme przy warzywniku, przygladalo sie jej z nieskrywana uciecha, ale Babunia nie [link widoczny dla zalogowanych]
zwrocila na nich najmniejszej uwagi.
-Do domu - powiedziala cicho. - Wracamy do domu.
Poslugaczki mowily pozniej, ze odmienila sie w kruka i przepadla bez sladu nad lasem.
Tego samego dnia minstrel zatrzymal konia w glebi lasu, rozpalil ogien, a potem siedzial dlugo bez ruchu,
|
|